ABOUT

wtorek, 29 marca 2011

ROLLEIFLEX

Kupiłem Rolka. W zasadzie to nigdy wcześniej o tym nie myślałem, zważając na ceny, które poniekąd można nazwać delikatnie wygórowanymi. Pewnego dnia przytrafiła się okazja no i jest. Rolleiflex Automat, sądząc po numerze seryjnym z około 1938 roku. Wizualnie stan raczej adekwatny do wieku, co do technicznego punktu widzenia musiałem w nim zmienić lustro w pryzmacie (rozbebeszyłem Starta, po spotkaniu ze szlifierką jakoś sie spasowało) i matówkę na taką z plastiku optycznego (też spotkała szlifierkę). Jest lepiej ale wciąż zostało parę rzeczy do zrobienia i niestety zważając na stan aparatu (zwłaszcza szkieł :( )vs. ceny w serwisach będę musiał zrobić to sam. Mam już ripejrsbuk i jakieś zdjęcia flaków także jak znajdę czas rozpocznie się operacja.
Ok, nieważne.
ROLLEIFLEX TO ARCYDZIEŁO.
Naprawdę. Aparat ma 3x lat co ja, a rozwiązania w nim zastosowane są tak proste że aż genialne. Robiąc nim zdjęcia naprawdę odczuwa się radość. Na matówce dzieją się rzeczy magiczne. Tessar i jego bokeh to coś co lubię, może brakuje mu trochę do tego z Certo Six (aha, no właśnie wpis ubóstwający to kolejne cudo ciągle się produkuje w związku z naprawą sprzęgiełka) ale naprawdę warto.
Oficjalnie stałem się fanem marki i na moje no.1 na liście życzeń do Świętego wskoczył Rolek z Planarem 3,5 (jasne wolałbym R 2.8 ale zostańmy jak narazie przy ziemi) .

Tymczasem wrzucam parę zdjęć z pierwszej rolki (Shanghai GP3, rodinal 1+50 16min, Agfa MPC Grad 5, Neutol, trochę wypalania/dosłaniania)

sobota, 19 marca 2011

Objazd v.2

Kolejny długi weekend objazdowy po Polsce. Start w Olsztynie o 4 rano i po paru dłuuuuugich łykach Gorzkiej o 15 byliśmy w Katowicach. Czasu mało do zachodu słońca więc migiem pod Spodek, jakieś wygłupy i jedziemy na Nikiszowiec. Tam robimy parę zdjęć i ruszamy dalej do Galerii Szyb Wilson. Bonobo gra dj set, parę piwek, zbijamy piątkę z Sajmonem i o 4 rano lądujemy znów na dworcu. Parę zdjęć, pociąg i po dwóch godzinach wątpliwego snu lądujemy w stolicy. Słońce świeci ładnie ale jest zimno niemiłosiernie. Kawa stawia nas na nogi i ruszamy ku miejscu w które chciałem się dostać bez skutku od roku przy każdej wizycie w Warszawie - podwórko kamienicy Sienkiewicza 4. Czysty surrealizm. Po standardowej wizycie na starówce i nad Wisłą wracamy do Olszyna, gdzie regenerujemy siły i ruszamy dalej - starówka, most z kłódkami, spejsinwejders, duży most, koszary, bazar i parę innych miejsc. Dawno nie byłem tak zmęczony jak wtedy, ale oby więcej takich weekendów.

ZIMA

Pewnej niedzieli wbrew przemożnej niechęci ruszenia zadka z łóżka (co widać na zdjęciu nr. 1) wybraliśmy się do Nikąd gdzieś na Podlasiu żeby zobaczyć Nic czyli jakąś wieże widokową którą znalazłem gdzieś na mapie, ale której (jak można się domyślić po zdjęciach) w praktyce i tak nie znaleźliśmy. Pomijając to, było zimno ale fajnie.
Od blog
Od blog
Od blog
Od blog

Od blog
Od blog
Od blog
Od blog